Ostatni rok jest wyjątkowo wymagający dla branży fitness. Pierwsze miesiące przyniosły ze sobą pandemię koronawirusa, która naraziła ją na olbrzymie straty. Część klubów i siłowni nie przetrwała lockdownu, pozostałe mierzą się z ciągnącymi się problemami finansowymi, których nie zlikwidowało czasowe poluzowanie obostrzeń. Ludzie nauczyli się ćwiczyć w domach, co spowodowało, że ruch na siłowniach jest mniejszy.
Tydzień temu zakazano działalności basenów, aquaparków, siłowni i klubów fitness. Po raz kolejny postawiono losy branży na ostrzu noża. Nic więc dziwnego, że jej przedstawiciele wyszli na ulice i w ramach protestu odmówili podporządkowania się zasadom. Polska Federacja Fitness odniosła sukces o tyle, że rząd zechciał się z nią spotkać. Tomasz Napiórkowski argumentował, że nie można taktować branży marginalnie, ponieważ zatrudnia ona około 100 tysięcy osób. Zaznaczył, że tydzień lockdownu dla siłowni i klubów to i tak za dużo, a dalsze obostrzenia mogą poskutkować upadkiem całego biznesu.
W czasie rozmów rząd zapowiedział pakiety pomocowe dla tego sektora gospodarki. Powiedziano również, że w czwartek 22 października ogłoszone zostaną nowe obostrzenia. Do tego nie doszło. Dopiero w piątek 23 października Mateusz Morawiecki ma wygłosić orędzie. Najprawdopodobniej dotyczyć one będą jednak nauczania zdalnego i wprowadzenia stref czerwonych w całym kraju, a nie zmian dotykających właścicieli siłowni i klubów fintess.
Nic więc dziwnego, że branża czuje się pozostawiona sama sobie i nie akceptuje proponowanych rozwiązań. Jeśli ludzie mieli problem z powrotem do siłowni po okresie lockdownu, nie można oczekiwać, że kolejny poprawi sytuację.
Właściciele klubów zaczęli więc wymyślać coraz to nowe kreatywne metody obchodzenia przepisów. Chciano zalegalizować związek wyznaniowy, a w niektórych obiektach otworzyć sklepy ze sprzętem do testowania. Okazało się jednak, że policja od razu zainteresowała się tematem i po pierwszych jej wizytach z tej formy działalności zrezygnowano.
Obostrzenia dopuszczają jednak możliwość korzystania z siłowni przez zawodowych sportowców i organizowanie zawodów. Zgodnie z tym duchem jeden z wrocławskich ośrodków fitness „Hasta la vista” zorganizował… I Amatorskie Zawody Wytrzymałościowo-Siłowe. Trwać mają dwa tygodnie. Każdy z uczestników musi wpisać się na listę, uiścić opłatę zezwalającą na wkroczenie na siłownię, a następnie wpisać osiągnięty przez siebie wynik. Zwycięzca nagrodzony zostanie pucharem.
Choć dla wielu podobne działania należy traktować z przymrużeniem oka, to dla branży jest to tak naprawdę krzyk bezradności. Nie może bronić się w jakikolwiek sposób przed działaniami rządu, a argumenty, że sport pozytywnie wpływa na odporność, nie przemawiają do władz. Nie pozostało nic innego jak kreatywnie podchodzić do sprawy i liczyć na to, że pandemia stanie się koszmarem, o którym szybko zapomnimy.